poniedziałek, 18 czerwca 2012

GRECJA - ROSJA 1-1




Piłkarze Grecji awansowali do ćwierćfinału mistrzostw Europy. W sobotnim meczu grupy A pokonali w Warszawie Rosję 1:0 po golu kapitana Giorgosa Karagounisa.

Obie drużyny zagrały ze sobą już po raz trzeci z rzędu w fazie grupowej mistrzostw Europy. W 2004 roku w portugalskim Faro i w 2008 roku w austriackim Salzburgu lepsi byli Rosjanie. Najpierw wygrali 2:1 (co ciekawe, Grecja została wówczas mistrzem), a cztery lata później zwyciężyli 1:0.

W porównaniu z meczem z Polską trener Dick Advocaat musiał dokonać jednej zmiany w składzie Sbornej - doświadczonego Konstantina Zyrianowa, który zmaga się z gorączką, zastąpił Denis Głuszakow.

Rosjanom do awansu wystarczył remis, Grecy potrzebowali zwycięstwa. Od początku meczu do ataku ruszyli podopieczni Fernando Santosa. Już w szóstej minucie Kostas Katsouranis strzelił groźnie z bliska, ale bramkarz Wiaczesław Małafiejew wybił piłkę na rzut rożny. W odpowiedzi dogodnej sytuacji nie wykorzystał kapitan Rosjan Andriej Arszawin. W 13. minucie mocnym, minimalnie niecelnym strzałem popisał się Aleksandr Kierżakow.

W miarę upływu czasu przewagę uzyskiwali Rosjanie. Bez większych problemów dochodzili do pola karnego rywali, ale tam ich strzały były z reguły blokowane. Wydawało się, że Sborna całkowicie dominuje na boisku, jednak w doliczonym czasie pierwszej połowy Grecy niespodziewanie zdobyli bramkę. Po błędzie na lewej stronie rosyjskiej defensywy doświadczony Giorgos Karagounis pobiegł w kierunku bramki rywali i mocnym, płaskim strzałem nie dał szans Małafiejewowi.

W drugiej połowie Rosjanie rzucili się do ataków, ale nie potrafili stworzyć sobie dogodnej okazji. Co innego Grecy - w 70. minucie Giorgos Tzavellas trafił z rzutu wolnego w spojenie słupka z poprzeczką. Pięć minut później groźnie strzelił Igor Denisow, ale udaną interwencją popisał się Michalis Sifakis.

W 84. minucie Alan Dzagojew uderzył głową minimalnie niecelnie, a w doliczonym czasie w sytuacji sam na sam znalazł się rezerwowy Paweł Pogrebniak, ale trafił wprost w bramkarza.

Na trybunach większość stanowili Rosjanie (Greków było ok. czterech tysięcy), ale chwilami słychać było również doping sporej grupy fanów reprezentacji Polski. Zwłaszcza wówczas, gdy na ekranie pojawiał się wynik rozgrywanego w tym samym czasie we Wrocławiu meczu biało-czerwonych z Czechami. Od momentu, gdy podopieczni Franciszka Smudy przegrywali 0:1, polska część trybun już milczała...

Niespokojnie było natomiast w jednym z sektorów zajmowanych przez rosyjskich kibiców. Na trybunach odpalono jedną racę, a już po meczu na murawę rzucono petardę. Schodzących z boiska piłkarzy Advocaata pożegnały głośne gwizdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz